Ostatnio mocno zainspirowała mnie książka “Przyczepne historie “. Po jej przeczytaniu, raz jeszcze spróbowałem popatrzyć na polskie parki rozrywki od strony narracyjnej i widzę straszliwą słabość w tym zakresie. Aby nie zrazić sowich kolegów – tak, większość to mężczyźni, nie będę dawał przykładów wprost ale Ci , którzy odwiedzili sporo parków, mogą się łatwo domyślić.
W tym roku jeden z obejrzanych parków przyprawił mnie o frustrację, że ludzie chcą obejrzeć takie coś, bez pomysłu, brzydkie aż na krawędzi kiczu. Podobne wrażenie miałem też w innym parku, którego lokalizacja aż się prosiła o regionalne postacie, historie i legendy ale nie, musiano zaimportować obce wzorce bo akurat jedna z zagranicznych firm, miała na tapecie zupełnie obco kulturowo postacie Vikingów. Niskie ceny na grupę rzeźb produkowanych przez pewna azjatycką firmę silnie reprezentowaną w Europie zaowocowały w kilku parkach grupą przypadkowych postaci, nie mających nic wspólnego z motywem przewodnim tych parków z zastrzeżeniem, o ile on jest jasno pokazany a nie zawsze tak jest.
Marek Pisarski